Sport – pasja, miłość, walka. Przed telewizorem i na podwórku. Część II

Ostatnia aktualizacja: 20.01.2016 r.

ME Pilka Reczna ja i Syprzak 2Wszystko zaczęło się w 1980 roku, miałem wtedy 6 lat. Transmisja telewizyjna z Igrzysk Olimpijskich w Moskwie w upalny letni dzień zakończyła się gigantyczną radością moich rodziców, wujka, a nawet babci i dziadka. Do dziś to pamiętam, acz wówczas nie do końca rozumiałem, czemu zwycięski skok Władysława Kozakiewicza dał im tak dużo szczęścia. Bo pokonał Rosjan i to na Łużnikach? Bo jakiś gest im tam pokazał na koniec konkursu?

Nie wiedziałem, czemu to zwycięstwo było takie szczególne, przecież w oczach 6-latka Związek Radziecki był taki miły i fajny – w telewizji i w radio ciągle to mówili. Chyba nawet wtedy w to wierzyłem.

Dwa lata później sport, a konkretnie football całkowicie zawładnął moim sercem i umysłem, całym mną. Mundial Espana 1982 to niezapomniana gra naszych piłkarzy – 5:1 z Peru, 3:0 z Belgią, 0:0 z ZSRR (tym razem byłem już „dojrzałym” 8-latkiem, więc w tym meczu kibicowałem Polakom szczególnie mocno – wszak szło nie tylko o punkty) i 3:2 z Francją dały Polsce trzecie miejsce na świecie, a mnie nie pozwoliły marzyć o niczym innym niż zostaniu piłkarzem.

Wtedy nadeszły cudowne lata mojej „dziecięcej dorosłości”: niemal całe dni spędzane na podwórku traktowanym jako boisko (bramki stanowiły drzewa oraz układane jako słupki ubrania) zaowocowały licznymi przyjaźniami i poczuciem osiedlowej solidarności. To właśnie na trawiastym podwórku między blokami i na przyszkolnym boisku (oczywiście asfaltowym – tylko takie wówczas były) odbywały się najważniejsze dla nas, kilku i kilkunastolestnich chłopców, mecze. Tam naśladowaliśmy naszych idoli – każdy chciał być Bońkiem, Smolarkiem, Młynarczykiem, a także Platinim, van Bastenem no i oczywiście Maradoną. Na szczęście przydział idoli odbywał się zgodnie z zasadą „kto pierwszy ten lepszy”, więc obywało się bez rękoczynów. To były piękne czasy. Zapewne każdy z nas wspomina swoje dzieciństwo z wielkim sentymentem, tym bardziej, że były to czasy zupełnie inne niż obecne. Tamta atmosfera raczej już nie zagości wśród naszych dzieci. No ale wówczas nie było (na szczęście!) wszechobecnych dziś tabletów, laptopów, smartfonów i innych gadżetów – mieliśmy natomiast piłkę!

Na przestrzeni kolejnych lat żyłem kolejnymi igrzyskami olimpijskimi, mistrzostwami świata i Europy w różnych dyscyplinach sportu. Błyszczały kolejne gwiazdy, a ja dorastałem wraz z nimi. Aż dziw, że minęło już tak wiele lat od tamtych wydarzeń, bo przecież nawet dziś mam w oczach wyraźny obraz cudownej Katariny Witt i jej cudownych łyżwiarskich tańców, pasjonujących pojedynków Jensa Weisfloga i Matti Nykanena na narciarskich skoczniach, najpierw zachwytu a potem odrazy do sportowego oszusta wszechczasów – sprintera Bena Johnsona, rzutów Michaela Jordana i pozostałych genialnych koszykarzy Chicago Bulls, no i totalnej fascynacji nim, przede wszystkim nim, przez chwilę tylko nim: Diego Armando Maradoną. Kto przez całe noce oglądał Mexico’86 ten wie, jak grał „boski” Diego. Nawet jego ręka w półfinale z Anglią była „boska”.

Serdecznie zapraszam Państwa do działu „o mnie” (na tej mojej stronie internetowej) – zamieściłem tam kolejne sportowe zdjęcia. Tym razem jest to fotorelacja z moich kibicowskich wyjazdów na zawody rozgrywane w Polsce ale poza Krakowem.

Już za tydzień, tj. 28 stycznia br., przedstawię Państwu trzecią część mojej sportowej opowieści i kolejny zestaw prywatnych zdjęć. Gorąco zapraszam!

Maciej Nazimek na Facebooku
Karta Krakowska złóż wniosek i uzyskaj zniżki
Szkoła Podstawowa Nr 14 w Krakowie
Szkoła Podstawowa Nr 97 w Krakowie im. Joachima Lelewela
Przedszkole nr 41
Klub Kultury Kliny
Rzymsko Katolicka Parafia pw. Św. Rafała Kalinowskiego Kliny Zacisze
Drużyna Chrystusa
Kliny obronione! Dziękujemy za wsparcie
List radnych z Klin do mieszkańców
Petycja do Prezydenta Miasta Krakowa przeciw podziałowi Klin
Odpowiedź Sekretarza Miasta